poniedziałek, 24 grudnia 2012

Dzieciństwo na Maderze




"Chłopaków, z którymi gram, uważam za przyjaciół, ponieważ przebywamy ze sobą codziennie. To moja druga rodzina, z nimi spędzam najwięcej czasu, gdy jestem poza domem."


Madera to archipelag na Atlantyku, 860 kilometrów od Lizbony. W jego skład wchodzą dwie zamieszkałe wyspy, Madera i Porto Santo, oraz trzy mniejsze, bezludne. Madera, ogród Atlantyku, jak podają przewodniki turystyczne, jest wulkaniczną skałą długą na 57 kilometrów i szeroką na 22, zdominowaną przez masywy górskie, z których najwyższy szczyt to 1862-metrowy Pico Ruivo. Stolicą, ze 110 tysiącami mieszkańców, jest Funchal. I to właśnie tutaj, w szpitalu Cruz de Carvalho, we wtorek, 5 lutego 1985 roku o godzinie 10.20 rano, urodził się Cristiano: 4 kilogramy i 52 centymetry. Czwarte dziecko Marii Dolores dos Santos i Jose Dinisa Aveiro, po Hugo, Elmie i Catii. Była to niespodziewana ciąża, dziewięć lat po narodzinach Catii, i niespodziewane dziecko, któremu należało poszukać imienia.


"Moja siostra, która pracowała w sierocińcu, powiedziała, że jeśli będzie chłopiec, mogłabym nazwać go Cristiano. Uznałam to za dobry pomysł - opowiada jego matka Dolores. - Mnie i mężowi podobało się imię Ronaldo, jak prezydent Stanów Zjednoczonych (Ronald Reagan). Siostra wybrała Cristiano, a my Ronaldo."


Chrzest Cristiano dos Santosa Aveiro odbywa się w kościele w Santo Antonio. I - zrządzeniem losu - naznaczony jest przez futbol. Jose Dinis, ojciec dziecka, w wolnym czasie pomaga, jako utillero w Clube Futebol Andorinha z Santo Antonio. W ten sposób na ojca chrzestnego swego nowo narodzonego syna wybiera Fernao Barrosa Sousę, kapitana drużyny.
Rysunek przedstawia małego Cristiano


Pierwsze zdjęcia z rodzinnego albumu pokazują Cristiano jako niemowlaka z wielkimi, uważnymi oczami, ubranego w biało-niebieski komplecik, białe buciki, złote bransoletki na obu nadgarstkach, złoty pierścionek na palcu, a na szyi długi łańcuszek z krzyżykiem. W miarę upływu czasu widać, jak włosy zmieniają się w burzę loków, w "ślimaki", jak mówią Portugalczycy, a uśmiech pokazuje pierwsze otwory po mleczakach.


Życie rodziny Aveiro nie było łatwe, podobnie jak wszystkich sąsiadów z dzielnicy, dalekiej od luksusowych hoteli z wybrzeża wyspy. Dom jest za mały dla czwórki dzieci, a za każdym razem gdy jest burza wszędzie przecieka. Dolores musi prosić o cement i cegły w urzędzie miasta, żeby go naprawić. Jednak Cristiano opowiada dziś, że w tamtym czasie miał szczęśliwe dzieciństwo. W wieku dwóch czy trzech lat, przed domem albo przy Caminho do Lombinho, zaczyna poznawać swoją najlepszą przyjaciółkę - piłkę.

"Na święta Bożego Narodzenia podarowałem mu zdalnie sterowany samochodzik, myśląc, że mu się spodoba, ale nie - opowiada Fernao Sousa - on wolał piłkę. Spał z piłką. Nigdy się z nią nie rozstawał. Zawsze pod pachą, zawsze z piłką, tu i tam."

Cristiano nie był wybitnym uczniem. Nie jest zły, ale nie jest też kujonem. Dostaje promocje z klasy do klasy. Maria dos Santos, jedna z jego nauczycielek w tamtym czasie, zapamiętała swego ucznia jako "dobrze się zachowującego, radosnego i dobrego kolegę". O pasji chłopca mówi: "Od dnia, w którym przekroczył próg szkoły widać było, że futbol to jego ulubiony sport. Brał udział w zajęciach, uczył się piosenek i robił inne rzeczy, ale lubił mieć czas dla siebie, czas na futbol.  "Zawsze grałem w piłkę z przyjaciółmi, to lubiłem robić najbardziej, to był mój sposób na spędzanie czasu", przyznaje Cristiano kilka lat później. Gra na ulicy, bo w pobliżu domu nie ma żadnego boiska. Po ulicy Quinta do Falcao przejeżdżają autobusy, samochody i motory, a zatem co chwilę trzeba zabierać kamienie, które wyznaczają bramki i zaczekać, aż ustanie ruch, żeby wznowić mecz. Są to ciężkie starcia jednym domem a drugim, między paczkami przyjaciół. To nigdy niekończące się mecze. Problem pojawia się wtedy, gdy piłka wpada do ogródka sąsiadów, jak do tego należącego do pana Agostinho, któy zawsze grozi chłopcom, że przebije piłkę i pójdzie do Dolores na skargę.

Przygodę w świecie futbolu Cristiano rozpoczął mając sześć lat. Nuno, jego kuzyn, gra w klubie Andorinha. Dzieciak wiele razy chodzi na ich boisko w towarzystwie ojca. Są nierozłączni. Nuno zaprasza go, by popatrzył, jak gra. Pyta, czy chciałby dołączyć do jakiejś drużyny. Cristiano zaczyna trenować i decyduje się zostać. Dolores i Dinis są zadowoleni z decyzji syna. Oboje zawsze lubili futbol. Benfica jest ulubioną drużyną ojca i starszego brata Hugo. Matka uwielbia Luisa Figo i Sporting Lizbona.

Pierwsza piłkarska legitymacja Cristiano


W sezonie 1994/95, w wieku dziewięciu lat, Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro dostaje swoją pierwszą legitymację sportową od Associacao de Futebol do Funchal p numerze 17 182. Wkłada błękitną koszulkę Andorinhi...
Andorinha - pierwsze początki CR7.


Francisco Afonso, nauczyciel ze szkoły podstawowej, którego uczennicą była Catia, poświęcił 25 lat dziecięcemu futbolowi na Maderze. Był pierwszym trenerem Ronaldo. Nigdy nie zapomniał chwili, gdy zobaczył go na boisku Andorinhi. "Piłka dla Cristiano - mówi - to był chleb powszedni. Był szybki, miał wspaniałą technikę, grał również dobrze lewą i prawą nogą. Był chuderlawy, ale odrobinę wyższy od dzieci w swoim wieku. Bez wątpienia był bardzo zdolny, posiadał naturalny talent, miał go w genach. Zawsze chciał być przy piłce, sam chciał rozstrzygnąć mecz. Miał wielką wolę, zawsze chciał zrobić wszystko dobrze na jakiejkolwiek pozycji na boisku, na której grał. Był zrozpaczony, kiedy nie mógł wystąpić albo kiedy stracił mecz."

A propos, Rui Santos, prezydent klubu, przypomina ciekawą anegdotę na temat meczu z sezonu 1994/95: Andorinha - Camacha, czyli spotkania z drużyną, która w tamtym czasie byłą jedną z najsilniejszych na wyspie. Po pierwszej połowie Andorinha przegrywała 0:2, a "Ronaldo był tak rozczarowany, że szlochał jak dziecko, któremu zabrano ukochaną zabawkę. W drugiej części wszedł na boisko i strzelił dwa gole, prowadząć drużynę do zwycięstwa 3:2. Nie lubił przegrywać. Chciał grać zawsze i płakał, kiedy przegrywał". Dlatego nazywano go "płaczkiem". Łzy cisnęły mu się do oczu i łatwo się złościł, bo kolega nie podał mu piłki, bo ktoś albo on sam nie trafił do bramki lub źle zagrał, wreszcie, bo drużyna nie grała tak jak on chciał.

"Taki piłkarz jak Ronaldo - dodaje Rui Santos - nie pojawia się codziennie. I kiedy go widzisz, natychmiast zdajesz sobie sprawę, że jest zupełnie inny od pozostałych dzieci, na których grę patrzysz". Szkoda, że Andorinha była jednym z najsłabszych zespołów rozgrywek, do tego wręcz stopnia, że kiedy miała mierzyć się z takimi drużynami jak Maritimo, Camara de Lobos czy Machico, porażka była pewna i to znaczną różnicą goli. Ronaldo nie chciał grać, bo wiedział, że przegrają. Ale jego ojciec szedł do domu, podnosił go na duchu i wyszedł na  murawę. Powód: tylko słabi uznają siebie za pokonanych. Lekcja, której mały Ronaldo nigdy nie zapomni.

W ten sposób w ciągu kilku lat, jego nazwisko zaczyna być znane na całej wyspie. Nacional Madera i Maritimo, dwa najlepsze kluby, zaczynają interesować się Cristiano. Nie było tak łatwo, Dinis woli, żeby jego syn poszedł do Maritimo. Rodzina mieszka w Almirante Reis, a dusza chłopca jest w kolorze zielono-czerwonym, jego serce bije dla Maritimo. Ale nie ma zgody między stronami, tak więc Rui Santos organizuje spotkanie między dwoma klubami, żeby wysłuchać propozycji. Człowiek odpowiedzialny za kategorie juniorskie w Maritimo nie przychodzi na rozmowę z prezydentem Andorinhi i Cristiano przechodzi do Nacional Madera za 20 piłek i dwa zestawy strojów dla drużyny juniorskiej..

Ronaldo, kiedy przechodzi do Nacionalu, ma zaledwie 10 lat, a jego matka się zamartwia. "Zawsze powtarzałam mężowi, że będzie grał ze starszymi dziećmi, które mogą wyrządzić mu krzywdę, złamać nogę, a Dinis mi odpowiadał: spokojnie, nawet go nie dogonią, jest za szybki."

To, że dziecko jest chude i niedożywione widać gołym okiem. Tak bardzo, że trenerzy Nacionalu mówią jego ojcu, że chłopak powinien więcej jeść, aby się wzmocnić. Co do jego wartości, nie mają żadnych wątpliwości. "Od razu dostrzegliśmy, że ma wielkie umiejętności - mówi Antonio Mendoca, trener Cristiano w czasie dwóch sezonów, kiedy grał w biało-czarnej koszulce. - Jego cechy już wtedy były bardzo widoczne: szybkość, drybling, strzał, wykończenie. Futbol uliczny nauczył go, jak unikać kopniaków, jak omijać przeciwników, jak radzić sobie z chłopcami starszymi od siebie. I wzmocnił również jego charakter. Był bardzo odważny."

Praca Mendocy i innych trenerów z klubu polegała na tym, żeby Ronaldo zrozumiał, że futbol jest sportem drużynowym. Dlaczego? Bo ten chłopiec jest w stanie przejąć piłkę na swojej połowie, pobiec w kierunku bramki przeciwnika i strzelić gola. Bez podania piłki nikomu! Rywale niewiele go obchodzą, nie akceptuje porażi i zawsze chce ze wszystkimi wygrywać. Płacze i wścieka się na kolegów, kiedy coś jest nie tak.

W sezonie 1995/96 Cristiano zdobywa z Nacionalem swój pierwszy tytuł regionalny w kategorii wiekowej 10-12 lat. FC Porto, Boavista, wielkie kluby z Portugalii, zaczynają interesować się chłopcem.
Fernao Sousa uważa, że nadszedł już czas, aby jego chrześniak dokonał wielkiego skoku. Rozmawia z drugą z osób, która zmieni przeznaczenie chłopca: z Joao Marquesem Freitasem, prezydentem Sportingu Lizbona. To on opowiada cuda na temat dziecka urodzonego w Quinta do Falcao. Sporting wysyła kogoś na rozmowę z rodzicami i niedługo potem Ronaldo zostawia za sobą dzieciństwo, rodzinę, przyjaciół i wyspę. Wyjeżdżą na kontynent.

Rodzina Cristiano
Dalsza część już niedługo ;)

Fragmenty z książki "Ronaldo Obsesja Doskonałości"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz